Klikając „Akceptuj ”, zgadzasz się na przechowywanie plików cookies na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Zobacz naszą Politykę prywatności, aby uzyskać więcej informacji.

Naukowcy nie mają wątpliwości – wiatraki nie wpływają negatywnie na zdrowie człowieka

Sektor energetyczny i obywatele wciąż czekają na zapisy, które pozwolą poluźnić gorset regulacyjny, który od 2016 roku nie pozwala w pełni wykorzystać potencjału lądowej energetyki wiatrowej. Kiedy wydawało się, że już widać było światełko w tunelu dla liberalizacji ustawy odległościowej, to do gry wkroczyła polityka i dyskusja o tym, jak daleko od domów powinny być budowane wiatraki. Opinie naukowców w tej sprawie są jasne.

- Na prace nad nowelizacją ustawy odległościowej wpływają wątpliwości w zakresie minimalnej odległości wiatraków od zabudowa

- Naukowcy PAN wskazują, że wiatraki nie mają negatywnego wpływu na zdrowie człowieka – a wręcz przeciwnie

- W odległości 500 metrów tylko raz na 28 przebadanych farm (około 100 sesji pomiarowych) wystąpiło przekroczenie poziomu dopuszczalnego hałasu

Na łamach OZE.pl na bieżąco śledzimy zmiany regulacji związanych z rozwojem OZE w Polsce. Obecna dyskusja jest zdominowana przez ustawę antywiatrakową, którą wielokrotnie opisywaliśmy na łamach naszego bloga. Wydawało się, że w lipcu zaświeciło słońce szans dla zmiany przepisów, które w 2016 roku skutecznie zahamowały możliwość budowy lądowych farm wiatrowych. Wówczas Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy. Choć nie znosił on kontrowersyjnej zasady 10H to jednak otwierał szerzej okna dla powstania nowych inwestycji w zieloną energetykę. Coś, co wydawałoby się oczywiste w obliczu wojny na Ukrainie wywołanej przez Rosję, stało się zakładnikiem wewnętrznej rozgrywki politycznej w ramach obozu Zjednoczonej Prawicy. Mimo, że projekt ustawy został skierowany do prac parlamentarnych w lipcu, a więc pięć miesięcy temu, to nie otrzymał nawet numeru druku sejmowego. W ostatnim czasie słychać coraz więcej deklaracji zarówno premiera Mateusza Morawieckiego, jak i minister klimatu i środowiska Anny Moskwy czy ministra rozwoju i technologii Waldemara Budy, że projekt opuści zamrażarkę sejmową i będzie procedowany. Na razie bez skutku. Należy pamiętać, że odblokowanie tzw. ustawy odległościowej jest również jednym z warunków sine qua non otrzymania przez Polskę środków z Krajowego Planu Odbudowy.

Kością niezgody stała się kwestia minimalnej odległości od budynków mieszkalnych w jakiej mogły powstawać elektrownie wiatrowe. Projekt przygotowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska co do zasady nie likwidował reguły 10H, to jednak otwierał możliwość, aby wiatraki mogły powstawać w odległości nawet 500 m od zabudowań. Wymagałoby to jednak zgody lokalnych społeczności i rozwoju wiatraków podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP). Zgody na to nie ma jednak po stronie koalicjanta Prawa i Sprawiedliwości w obozie Zjednoczonej Prawicy – Solidarnej Polski, która chce, aby ta odległość wynosiła co najmniej 1000 metrów. To oznaczałoby utrwalenie obecnego stanu rzeczy i wyłączenia ponad 90 procent powierzchni kraju z możliwości budowy lądowych farm wiatrowych. W przestrzeni medialnej pojawiła się propozycja kompromisowa – 750 metrów.

500 metrów jest „zdrową” odległością dla człowieka

Wokół elektrowni wiatrowych narosło wiele mitów powtarzanych przez przeciwników rozwoju energetyki wiatrowej, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Z tymi mitami postanowiła się rozprawić Polska Akademia Nauk. W połowie listopada eksperci z Komitetu Inżynierii Środowiska PAN opublikowali opracowanie ,,Elektrownie wiatrowe w środowisku człowieka”, w którym badali wpływ odnawialnych źródeł energii na ludzkie zdrowie. Okazuje się, że wyniki przeprowadzonych pomiarów terenowych hałasu wokół farm wiatrowych wskazują, że odległością minimalną w Polsce, pełniącą ,,rolę światła ostrzegawczego", może być 500 metrów. Jak wskazują badania, w odległości 500 metrów tylko raz na 28 przebadanych farm (około 100 sesji pomiarowych) wystąpiło przekroczenie poziomu dopuszczalnego hałasu. Co więcej, zarówno podczas badań własnych eksperci PAN oraz studiów literaturowych, nie znaleźli przypadku drgania przenoszonych przez grunt będących efektem pracy wiatraka. Naukowcy jasno wskazali, że jest wysoce nieprawdopodobne, aby wibracje przekazywane przez grunt były odczuwalne przez osoby mieszkające w odległości ponad 500 metrów od turbiny.

W tym kontekście zwracają uwagę, że zdecydowana większość naukowców jest zgodnych co do tego, że nie ma jednoznacznych dowodów na to, aby hałas, w tym infradźwięki emitowane przez turbiny wiatrowe, wywierały negatywny wpływ na zdrowie lub samopoczucie człowieka. Ponadto, z badań PAN wynika, żenie stanowi również problemu zdrowotnego dla osób z rozpoznaną padaczką światłoczułą. W odległości 500 metrów od pojedynczej turbiny wiatrowej oraz w ujęciu skumulowanym, narażenie na efekt tzw. migotania cienia nie przekracza przedziału czasu określonego jako szkodliwego dla człowieka. W tym kontekście przywołują również opinię Międzynarodowej Organizacji Zdrowia (WHO), która jasno wskazuje, że energia wiatrowa powiązana jest z mniejszą ilością negatywnych oddziaływań na zdrowie niż inne formy tradycyjnego wytwarzania energii. Przewiduje się wręcz, że tak pozyskana energia będzie miała pozytywne skutki dla zdrowia poprzez zmniejszenie emisji zanieczyszczeń.

Nie po raz pierwszy polityka zaprzecza ustaleniom naukowcom, ale i nie ostatni. Jeżeli język argumentów nauki nie przemawia w pracach nad strategicznymi dokumentami, niech przemówi argument bezpieczeństwa energetycznego i nowych szans rozwojowych dla gospodarki.